• Tydzień po zapowiadanym otwarciu....
    Tydzień po zapowiadanym otwarciu....
  • Plac czeka na kupców...
    Plac czeka na kupców...
  • Zawsze jest jakieś "wyjście awaryjne"
    Zawsze jest jakieś "wyjście awaryjne"
  • Targ gotowy, tylko handlować nie można
    Targ gotowy, tylko handlować nie można
  • Pusto wszędzie, głucho wszędzie
    Pusto wszędzie, głucho wszędzie

Urząd zauważa „zainteresowanie kupców”

 

Tydzień po obiecanym terminie otwarcia, targowisko na Pasterniku nadal jest zamknięte na cztery spusty, a Mieszkańców ani kupców nikt nie przeprosił za tę kompromitację.

Na placu oprócz pustych stołów można zobaczyć zwały zamarzniętej ziemi. Zapewne ta ziemia ma służyć jako naturalny ekran akustyczny. I choć targ stoi zamknięty, a wokół słychać narzekania, to władze miasta nadal nie widzą swojej kompromitacji i nie mają poczucia "obciachu". Choć i tak ogromnym postępem świadczącym o wkroczeniu w nową erę „komunikacji społecznej” w Łęcznej można nazwać notkę, którą tam możemy przeczytać na urzędowej stronie internetowej.

 

„W związku z zainteresowaniem kupców terminem uruchomienia targowiska miejskiego na Pasterniku zbudowanego w ramach projektu Mój Rynek informujemy, że użytkowanie obiektu tej kategorii wymaga pozwolenia Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego poprzedzonego wydaniem opinii Państwowej Straży Pożarnej i Państwowej Inspekcji Sanitarnej”czytamy.

 

Ot, ci zaskoczenie, że kupcy interesują się otwarciem swojego miejsca pracy! W ich imieniu trzeba także podziękować za urzędowe pouczenie, że do otwarcia potrzebne są jeszcze jakieś dokumenty, a nie tylko dobre chęci i rzetelny artykuł w „Biuletynie Informacyjnym”. Tak skomplikowana inwestycja jak budowa zadaszonych stołów hadlowych, budynku gospodarczego oraz utwardzenie kawałka placu to nie sprzedaż marchewki czy innej pietruszki!

 

A poważnie. Słowo „przepraszam” nie po raz pierwszy nie przechodzi przez usta naszych włodarzy. Choć chyba po tym, jak się ludzi przegoniło ze Starego Miasta i obiecało „super warunki” na sylwestrowe targowanie, wypadałoby przeprosić. Ale gdzie tam. Urzędowa strona poucza: „Z wnioskami o wydanie opinii i pozwolenia na użytkowanie można wystąpić dopiero po zakończeniu robót budowlanych, co bez zbędnej zwłoki zostało wykonane”.

 

Już słyszałem, że w Łęcznej „niezwłocznie” to znaczy w ciągu 7 dni. I to się potwierdza. Wykonawca zakończył budowę i zgłosił obiekt do odbioru 19 grudnia 2012 r.

 

„Dwa dni później (w ostatni dzień pracy urzędu przed świętami) komisja powołana przez Burmistrza dokonała odbioru końcowego.” – podają służby informacyjne gospodarza Łęcznej. Co za poświęcenie – tak ciężko pracować, przed samymi świętami!

 

Szybciej się pewnie sprawy nie dało załatwić, bo termin zakończenia prac, pewnie zaskoczył pana burmistrza, a jeszcze w między czasie trzeba było wydać kilka zarządzeń o wydaniu zezwoleń na sprzedaż wina, wódki, piwa i uczestniczyć w kilku spotkaniach opłatkowych – o tym się pewnie dowiemy w tzw. „sprawozdaniu z prac między sesjami”, które składa radnym pan burmistrz...

 

W sumie więc nie ma o co kruszyć kopie. Co z tego, że targowisko nadal nie działa, choć burmistrzowy „Biuletyn Informacyjny” informował o pierwszym targowaniu już 31 grudnia, a kupcy przyjechali na to otwarcie o 4 nad ranem?

 

Przecież „nic się nie stało”, bo 28 grudnia 2012 r. urzędnicy przesłali prośbę o wydanie opinii do straży pożarnej i Sanepidu. Jest więc na kogo zgonić winę za opóźnienie! Przez tyle czasu można już było skontrolować obiekt i dopuścić go do użytkowania....

 

Uff, „wtopę” po raz kolejny nie zaliczył urząd miasta i burmistrz, ale ktoś inny. Ci źli strażacy i inspektorzy Sanepidu. I tak trzymać, panie burmistrzu!

 

Teraz trzeba tylko kupić białoczerwoną wstęgę, naostrzyć nożyczki, przygotować płomienne przemówienie o trudach pozyskiwania środków europejskich, pięknej inwestycji służącej kupcom i Mieszkańcom, złych radnych oraz biurokracji... I można dokonać uroczystego otwarcia....

 

Łubu dubu!

 

7 stycznia 2013 r.