Z obniżki diet wyszła… podwyżka

 

Prawne bałaganiarstwo, brak elementarnej wiedzy, a w konsekwencji kompromitacja przepchniętego kolanem przez burmistrza Kosiarskiego i jego koalicję tzw. obywatelskiego projektu  uchwały ustalającej diety radnych. Można więc powiedzieć, że stanowienie prawa, to nie polewanie piwa i zadać pytanie: ile jeszcze razy skompromitować się musi  „łęczyńska doktryna prawna”?

 

Uzasadnienie Wojewody Lubelskiego, który stwierdza nieważność części tzw. uchwały dietowej przytłacza ilością argumentów obnażających fatalny sposób uchwalania w naszym mieście prawa. Stopień prawnego niechlujstwa, które wprowadza - powstała na polityczne zamówienie - tzw. uchwała obywatelska, jest ogromny. Przypomnę, że tego problemu nie byłoby, gdyby „na warsztat” wzięto projekt przygotowany przez Komisję Finansów, której jestem członkiem (TUTAJ) i (TUTAJ).

 

Poniżej tylko w skrócie i w sposób przystępny dla nie-prawnika przedstawię zarzuty Wojewody do uchwały, za którą zagłosowali i za którą „polityczną odpowiedzialność” wzięli radni: Krystyna Borkowska, Krzysztof Matczuk, Bogusław Góral, Janusz Matysek, Teresa Wnuk, Krzysztof Mężyński, Piotr Nowak, Roman Misiewicz, Marzena Florek,  Katarzyna Warszawska. Uchwałę „pilotował” Leszek Kubiak, pracownik PGKIM (były wiceprzewodniczący RM) przy poparciu burmistrza Kosiarskiego.

 

Obwieszczane wszem i wobec obniżki diet radnych okazały się FIKCJĄ. Służby wojewody pokazały, że o ile na 1 stycznia 2014 r. dieta przewodniczącej Borkowskiej wynosiła 1987,26 zł, tak wedle zapisów uchwały firmowanej przez pracownika „komunalnej” powinna wzrosnąć do… 2252,23 zł!  Wiceprzewodniczący Matczuk wg. starych zasad otrzymywał 1764 zł, a wg. nowych „obywatelskich” aż 1854,78 zł! Tylko „zwykły” radny ma obniżkę z 1260 zł na 1192,36 zł.

 

Uchwała została tak napisana, że niektórym radnym diety wzrosły, a wypłacano faktycznie diety niższe niż to wynika z uchwały i oceny organu nadzoru. Pomylenie z poplątaniem - tak się w Łęcznej stanowi prawo i nawet najsłuszniejszą myśl kompromituje i ośmiesza.

 

Wyjaśnienia przewodniczącej – ja tłumaczę je słowami „chodziło nam o coś innego”  - Wojewoda uznał za „swoistą interpretację treści uchwały”, która „nie wynika wprost z literalnego jej brzmienia”. W skrócie: zaklinanie rzeczywistości i „chciejstwo”.

 

Oczywistym jest także, że Wojewoda wytknął, iż wprowadzenie zmian z mocą wsteczną jest złamaniem Konstytucji RP, bo zasada „lex retro non agit” (prawo nie działa wstecz) jest „jednym z głównych gwarantów demokratycznego państwa prawnego”.  Musiał również wyjaśnić czym różni się pojęcie „wejście w życie” i „moc obowiązująca”.

 

I jeszcze cytat z rozstrzygnięcia nadzorczego: „uchwały rady gminy, powinny być klarowane i jednoznaczne, aby uniemożliwić stosowanie niedopuszczalnego luzu interpretacyjnego”.

 

Na koniec Wojewoda przypomniał łęczyńskim „prawodawcom” o płynącej wprost z Konstytucji „zasadzie przyzwoitej legislacji”, która jest jednym z fundamentów demokratycznego państwa prawa. Niestety zabrakło jej autorom i "promotorom" tej sprawy. Ciekawe, czy będą w stanie przyznać się do błędu i poinformować o tym w urzędowym "Biuletynie", czy może nastąpi kolejny atak na opozycję i służby Wojewody?...

 

21 maja 2014 r.