Elektrownia, czyli zgoda buduje...

 

 

Wpłynął wniosek Elektrowni Połaniec GDF SUEZ Energia Polska S.A. w sprawie wydania decyzji środowiskowej dla naszej elektrowni w Starej Wsi.

 

To, że rusza sprawa tej budowy to wspólny sukces Rady Miasta, Burmistrza oraz mieszkańców Łęcznej przychylnych inwestycji. Swoje dołożyli także przychylni nam politycy i radni samorządów wyższego szczebla. Bo są sprawy, w których nie ma różnic politycznych, światopoglądowych, na bok odsuwa się urazy i pretensje, by iść do przodu. Dla rozwoju miasta i dla mieszkańcow.

 

W tej sprawie i Burmistrz i radni działali jak jeden mąż. Pewnie razem jeszcze przyjdzie nam działać, choćby po to, aby powstrzymać "ekologów", którzy interes przysłowiowych żab przedkładają nad interes ludzi. Kolejnym przykładem jest - po wyjaśnieniu pewnych wątpliwości - rewitalizacja Starego Miasta.

 

Przez Internet przetacza się fala dyskusji, czy elektrownia zaszkodzi walorom ekologicznym okolicy naszego miasta. Nie oszukujmy się, że pozostanie zupełnie bez wpływu. Ale czy podobne, czasem rzucane na wyrost, obawy nie pojawiały się, gdy w latach 70-tych rozpoczęto budowę kopalni w Bogdance? I co? Świat się nie zawalił, pył nas nie zadusił, a miasto i mieszkańcy tylko zyskali na kopalni, która dziś uchodzi za jedną z najlepszych w Polsce. Ba, niedawno trzeba ją było bronić przed zakusami zagranicznych koncernów węglowych. Czym dziś byłaby Łęczna bez kopalni? Małym, podupadającym miasteczkiem pod Lublinem. Kto by dziś myślał o rewitalizacji Starego Miasta? Zresztą, czy stać by było Łęczną na taki krok? Pewnie nasz budżet niewiele by przekraczał budżet Milejowa, Spiczyna czy Ludwina.

 

Zgoda buduje, niezgoda rujnuje - przychodzi mi na myśl. Po wakacjach czeka nas praca nad budżetem na rok 2012. Czy po sesji budżetowej radni ze wszystkich osiedli oraz sołtysi odejdą z przekonaniem, że osiągnięto zadowalający wszystkich kompromis? Że nikt nie jest pokrzywdzony czy zapomniany? Że radni rozumieją potrzeby mieszkańców, a i Burmistrz ich rozumie i mądrze oraz sprawiedliwie kroi ten niewielki budżetowy tort?

 

Mam nadzieję, że przez te kilka wakacyjnych tygodni narosłe niedawno emocje opadną. Jeśli będzie wzajemny szacunek i merytoryczna dyskusja, to pociągniemy ten wózek do przodu. Jeśli nie - to będziemy mieć powtórkę sprzed kilku lat. Nie daj Boże...

 

1 lipca 2011 r.