Lanie wody...

 

Przez prawie trzy dni, około 300 mieszkańców Spółdzielni Mieszkaniowej Podzamcze pozbawionych było dostępu do bieżącej wody. Do awarii doszło w niedzielę (9 września), naprawiono ją dopiero w środę. I tylko dlatego, że naprawę zlecił radny Lech Tor (PiS). Przez dwa dni ludzie bezskutecznie interweniowali w ratuszu i w „komunalnej”. Czy prezes PGKiM zapłaci za to „głową”?

Radny Tor nie tylko zlecił naprawę awarii w środę (kilka godzin potem woda w kranach już była), ale także z własnej kieszeni zapłacił za beczkowóz, który na czas awarii zabezpieczył świeżą wodę dla rodzin z Podzamcza. Bo beczkowóz PGKiM dostarczyło tylko w poniedziałek. Niektórzy Mieszkańcy opowiadali, że na telefoniczne interwencje, pracownicy miejskiej spółki odsyłali ich do... źródełek przy rzece Wieprz. Ludzie bezskutecznie interweniowali u radnej z opcji rządzącej oraz u samych władz z Placu Kościuszki 5. Poskutkowała dopiero interwencja radnego opozycji.

Dlaczego tak długo trwało usuwanie awarii?– Nie było pisemnego zgłoszenia – tłumaczył osłupiałym mieszkańcom Bogusław Kulikowski, prezes PGKIM podczas poniedziałkowego (1.10) spotkania w sali konferencyjnej Rady Miejskiej. Przy okazji tłumaczył, jak wielkie są ich długi wobec spółki i że wodomierze, które mają w mieszkaniach to właściwie nie są żadne wodomierze.

 

Oburzeni Mieszkańcy Podzamcza wytknęli, że PGKIM chętnie wystawia im rachunki, ale nie poczuwa się do usunięcia awarii. Mało tego – jak wskazywali – dopisuje się im do rachunków wodę, którą zużywają osoby, które nie płacą. Obciąża się rachunki nawet tym, którzy wody wcale nie zużywają i wskazania ich liczników wykazują zero (bo na przykład nie mieszkają na Podzamczu). Jeden z Mieszkańców mówił, że PGKIM każe sobie płacić nie tylko za wodę, ale także za ścieki. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że... nie ma dostępu do miejskiej kanalizacji.

 

Zastanawiam się, jakie działania podjęła spółka, żeby ściągnąć 64 tys. zł należności od tych, którzy nie płacą za wodę? Wydaje się, że zastosowała zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Była o niej mowa w „Panoramie Lubelskiej”, a burmistrz Teodor Kosiarski nie zaprzeczył, że tak się dzieje w przypadku Podzamcza (materiał od minuty 13:42).

Oczekiwałem, że z poniedziałkowego spotkania Mieszkańcy wyniosą coś więcej niż poczucie rozgoryczenia i – jak ja - niesmaku. Oraz nie będzie próby zagadania problemu i zrzucenia winy na ludzi.

 

Wielka szkoda, że ani wiceburmistrz Dariusz Kowalski (członek Rady Nadzorczej spółki) ani prezes PGKIM nie zdobyli się na słowo „przepraszam”. Kowalski zapowiedział jedynie, że sytuacja będzie analizowana na najbliższym posiedzeniu Rady Nadzorczej, która będzie się zastanawiała nad wyciągnięciem konsekwencji wobec prezesa.

Wkrótce przekonamy się, czy ta sprawa posłuży do tzw. ucieczki do przodu i zatarcia fatalnego medialnego wrażenia. PGKIM jest spółką gminy, a burmistrz jako Walne Zgromadzenie Wspólników pełni rolę jej właściciela.

 

Wygląda jednak na to, że dni Bogusława Kulikowskiego na stanowisku prezesa PGKiM są już policzone. Czy Rada Nadzorcza ogłosi konkurs na jego następcę? A może bez przeprowadzenia procedury konkursowej zastąpi go jeden z niedoszłych radnych? O takim scenariuszu ćwierkają nawet wróble z „koalicyjnego podwórka”...

 

4 października 2012 r.