Statut stary. Absolutorium ledwo ledwo

 

Brak chęci do kompromisu  uniemożliwił przyjęcie nowego statutu Spółdzielni Mieszkaniowej "Skarbek". Część delegatów zagłosowała nogami... nie przychodząc na „walne”. A zarząd jednym głosem uzyskał absolutorium.

To było bardzo „dziwne” Zebranie Przedstawicieli Członków SM Skarbek. Poprzedziły je Zebrania Grup Członkowskich, na których obecnych było po ok. 30-40 mieszkańców z grup liczących ok. 800- 900 członków. 

Podobnie, jak przed rokiem, tak i tym razem nie było kompletu 21 delegatów. Nie przyszło ich sześciu, w tym rzecznik prasowy urzędu miejskiego oraz jeden z członków Rady Nadzorczej. Inny z kolei przysypiał, więc był w sumie obecny tylko ciałem...

To ZPCz było bardzo ważne, bo decydowano o „konstytucji wewnątrzspółdzielczej”, czyli statucie. Były dwa projekty: zarządu i grupy ośmiu delegatów (TUTAJ). „Skarbek” jest jedną z niewielu Spółdzielni w Polsce, które nie mają statutu, zgodnego ze zmienionymi w 2007 roku przepisami ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.

Podczas zebrania pani mecenas przedstawiła uchybienia projektu przygotowanego przez grupę delegatów. Niestety, jak się wydaje, w „Skarbku” prawnik opłacany z pieniędzy spółdzielców jest tylko dla Zarządu. Gdy delegaci poprosili o przedstawienie uwag na piśmie, żeby móc się precyzyjnie do nich odnieść usłyszeli od pani mecenas, że ona takiej opinii pisemnie nie wyda. 

Pewnie byłoby jej bardzo trudno to zrobić. Bo jak by w poważnej opinii zmieściła teksty typu „2500 członków i niech się zbierają”, „wniosek bezprzedmiotowy, śmieszny” czy też bardzo „prawnicze” sformułowanie „co ma piernik do wiatraka”? A takie słowa z ust prawnika usłyszeliśmy.

Arytmetyka była prosta. Zaraz po rozpoczęciu ZPCz stało się oczywiste, że bez kompromisu z obu stron żaden projekt nie przejdzie. I nie uzyska wymaganej liczby głosów. Dlatego Ireneusz Kasprzak zaproponował kompromisowe rozwiązane, które mogło skończyć wieloletni kryzys w „Skarbku”:  

1/ Zgoda na dwuosobowy zarząd, pod warunkiem, że wiceprezesem będzie główny księgowy.


2/ Rezygnacja z kadencyjności zarządu, ale w zamian w „Skarbku” ma odbywać się jedno Walne Zgromadzenie w całości (a nie w trzech częściach jak chce obecny zarząd).

 

3/ Rada nadzorcza składająca się z 9 członków (po trzech z każdej obecnej grupy członkowskiej), ale z mniejszym wynagrodzeniem niż w projekcie zarządu. 

Ta propozycja dla dobra Spółdzielni została zignorowana. Milczał zarząd i „jego” delegaci. I oczywiście oba projekty statutu nie otrzymały wymaganej większości głosów. 

Warto wspomnieć także, że ośmiu „prozarządowych” delegatów nie chciało, aby prezesi wreszcie na kolejne „walne” przygotowywali nie tylko rachunek zysków i strat, ale także rachunek przepływów pieniężnych. To w tym sprawozdaniu widać jak na dłoni ile pieniędzy i skąd wpływa do spółdzielni, ale jednocześnie ile i na co jest wydawanych. Ten wniosek jest zgłaszany od kilku lat.

Podczas ZPCz kwitowano także zarząd spółdzielni. Za udzieleniem absolutorium Grażynie Bondyrze zagłosowało 8 delegatów, ale aż 7 się wstrzymało. Takie same proporcje miało głosowanie w przypadku jej zastępcy, Mirosława Tomczuka. Delagaci, którzy się wstrzymali dali wyraz swojej dezaprobaty dla działalności zarządu i braku woli porozumienia ze strony prezesów. Powodów do świętowania oboje więc chyba nie mieli.

 

2 lipca 2014 r.