Uchwała dietowa do kosza?

 

Wojewoda lubelski zakwestionował zapisy uchwały dotyczącej sposobu naliczania diet radnym. Chodzi m. in. o zasadę nie działania prawa wstecz – dowiedziałem się od dziennikarzy. Uchwałę przygotował pracownik PGKIM, a forsowali burmistrz i jego koalicja radnych.

Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym „a nie mówiłem”? Podczas sesji 26 marca, gdy podejmowana była uchwała zmniejszająca diety radnym, zapytałem, czy zgodne z prawem jest przyjęcie jej obowiązywania z dniem 1 marca.

 

Nie trzeba być prawnikiem, aby mieć świadomość, że jedną z zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawa, która powinna być respektowana przez wszystkie organy władzy publicznej jest zasada „lex retro non agit” (prawo nie działa wstecz).

 

W czasie sesji usłyszeliśmy, że uchwała dietowa nie jest aktem prawa miejscowego (prawnik RM) oraz, że diety nie zostały jeszcze naliczone (przewodnicząca Borkowska). I z tego miało wynikać, że można moc jej obowiązywania wprowadzić z mocą wsteczną. To kolejny przykład tzw. łęczyńskiej doktryny prawnej (AUDIO)

 

Popieram obniżkę diet (TUTAJ), ale jak się okazało moje wątpliwości co do projektu przygotowanego przez byłego radnego, a obecnie pracownika "komunalnej"" były uzasadnione. Od dziennikarzy dowiedzieliśmy się (tak od dziennikarzy, nie od prezydium Rady hojnie wynagradzanego w stosunku do reszty radnych), że wojewoda zgłasza wątpliwości i wszczyna postępowanie, które może się zakończyć uchyleniem uchwały, bądź jej części. Podobno wątpliwości dotyczą nie tylko jej przyjęcia z mocą wsteczną. Czego jeszcze? Zapewne wkrótce się dowiemy.

 

Tak po raz kolejny kończy się przepychanie „swojej racji” kolanem. Wbrew logice. Wbrew prawu.

 

30 kwietnia 2014 r.