Jarmarki przetrwały zabory, czy przetrwają obecną ekipę?

 

Kupcy handlujący podczas poniedziałkowych targów mówią, że jest drogo. Za drogo. Okazuje się, że handlowanie w Łęcznej jest dla nich droższe niż na giełdzie w Elizówce.

W połowie ubiegłego roku rządząca miastem koalicja skupiona wokół burmistrza podniosła stawki opłaty targowej - od 15 do 67 procent. W uzasadnieniu uchwały trudno znaleźć wyliczenie skutków finansowych wprowadzenia podwyżek opłat. Ale to już taka łęczyńska specyfika, że wprowadza się podwyżki nie pokazując ich skutków.

I tak oto Łęczna, miasto z handlowymi tradycjami sięgającymi kilkaset lat, stało się nieprzyjazne dla kupców.
Pisałem o tym TUTAJ, a TUTAJ znajdziecie informację kto stoi za tymi podwyżkami.

Radny Mariusz Fijałkowski TUTAJ w prosty sposób udowodnił absurdalność polityki cenowej władz naszego miasta. Bo stawki opłat targowych niekiedy są wyższe niż na giełdzie w Elizówce.

 

Pytanie zadanie przez radnego Fijałkowskiego wydaje się więc być zasadne. Czy wskutek tak wysokich stawek łęczyńskie jarmarki przejdą do historii? I choć przetrwały zabory i dwie wojny światowe, to czy przetrwają do końca kadencji burmistrza Kosiarskiego?

 

Ja pocieszam się, że kupcy to ludzie przedsiębiorczy oraz zaradni i poradzą sobie z fiskalnym apetytem rządzącej Łęczną koalicji. Nie czekają na to, aż pieniądze "spadną im z nieba", ale ciężko pracują na utrzymanie rodzin.

 

Przykre jest jednak to, że urzędnicy i samorządowcy tacy jak burmistrz i radni, utrzymywani przecież z podatków kupców, nie rozumieją jak ciężką pracę oni wykonują. I rzucają im kłody pod nogi ...

 

17 lutego 2013 r.